Już nie czekam, że ktoś mnie uratuje – jak przestałam wierzyć, że ktoś mnie wybierze
Przez lata czekałam.
Czekałam, aż ktoś mnie uratuje z tej ciszy.
Z tej wewnętrznej pustki, której nikt nie widzi.
Czekałam, że ktoś mnie wybierze.
Że ktoś zobaczy, ile dźwigam.
Że ktoś powie: „Już wystarczy. Teraz ja się Tobą zaopiekuję.”
Ale nie przyszedł nikt.
Po rozwodzie zostałam z dziećmi, ze strachem i z ciszą, która krzyczała.
Z depresją, której nie widać na zewnątrz.
Z samotnością, której nie da się opisać w kilku słowach.
Ludzie mówili: „Jesteś silna”.
Ale nie widzieli mnie w nocy, kiedy płakałam po cichu, żeby dzieci nie słyszały.
Nie widzieli, jak bardzo chciałam, żeby ktoś po prostu zapytał:
„Jak Ty się naprawdę czujesz?”
Pewnego dnia zrozumiałam:
Nie przyjdzie nikt.
Nie dlatego, że nie zasługuję.
Tylko dlatego, że wszyscy myślą, że daję radę.
Bo tak mnie nauczyli – nie pokazywać słabości.
Więc przestałam czekać.
Nie ze złości. Nie z rezygnacji.
Z wyboru.
Zaczęłam być dla siebie tą osobą, której tak bardzo mi brakowało.
Nie jestem jeszcze cała.
Nie jestem jeszcze spokojna.
Ale jestem.
I nie zgasłam.
Jeśli jesteś kobietą po rozwodzie, czujesz się samotna, niedostrzegana, zmęczona czekaniem – wiedz, że nie jesteś sama.
Ten post napisałam dla siebie. Ale może Ty też właśnie tego potrzebujesz.